Doświadczenie uczy, że w tych samych warunkach ludzie o dość podobnym poziomie intelektu, systemie wychowania itp. mogą różnie reagować na stresy i trudności życiowe. U jednego człowieka wywoła to głęboką nerwicę, czy nawet stanie się przyczyną zamachu samobójczego, podczas gdy inny może to odczuć jedynie jako określoną nieprzyjemność. W takich przypadkach używamy określenia ludzie psychicznie odporni i nieodporni, silni i słabi itp.
Warunki życia w naszej cywilizacji nadal nie będą przypuszczalnie optymalne. Powstaje więc konieczność – oprócz wdrażania zasad higieny psychicznej – zajęcia się kształtowaniem odporności.
W tym zakresie najwięcej do zdziałania mają rodzice. Dziecko od pierwszych swych świadomych doznań powinno być uczone umiejętności pokonywania przeszkód, ale także i właściwego przeżywania doznań, klęsk i niepowodzeń. Sprawą szczególnie ważną jest wyrabianie przy tym optymistycznego stosunku do życia i rzeczywistości.
Przykładowo: gdy dziecko upada i tłucze sobie kolano, można robić z tego tragedię, popaść w panikę, dziecko tulić, głaskać, nosić i litować się nad nim w sposób manifestacyjny. Ale można także roześmiać się, powiedzieć, że nic się nie stało, pochwalić, jeżeli zachowało się dzielnie, bo mogło być gorzej, i dodać, że trzeba na drugi raz lepiej uważać przy bieganiu, skakaniu czy grze w piłkę. Pierwszy wariant sprzyja wychowaniu człowieka słabego, drugi – kształtuje odporność psychiczną. Wydawać by się mogło, że zalecając wychowanie powściągliwe, nieco może spartańskie, wchodzimy w kolizję z zaleceniem troskliwości i otaczania , dziecka czułością i opieką. Niestety, nie można wyrabiać odporności w warunkach niewątpliwego komfortu emocjonalnego. Trudniej jest kształtować odporność psychiczną w rodzinie, w której dziecko czuje się dobrze, czuje się kochane i akceptowane. Z kolei okazywanie nadmiernej troski przy braku autentycznej więzi uczuciowej dziecko zawsze doskonale wyczuwa.
Leave a reply